Niezwykle eksploatowanym ostatnio przez media tematem są kłopoty osób, które zaciągnęły kredyt w szwajcarskiej walucie. Decyzja o uwolnieniu kursu przez Szwajcarski Bank Narodowy spowodowała duże zamieszanie na rynku walutowym. Warto przypomnieć, że 15 stycznia cena franka szwajcarskiego wynosiła momentami ponad 5 zł. Należy zauważyć, że kurs franka szwajcarskiego w lutym 2008 r. oscylował około 2,20 zł, w lutym 2010 r. był nieznacznie wyższy, bowiem wynosił ok. 2,70 zł, by już w lutym 2012 r. 1 frank szwajcarski kosztował średnio 3,45 zł. Na chwilę obecną notowania szwajcarskiej waluty ustabilizowały się na poziomie 4 PLN/CHF.
Liczbę osób w Polsce, które zaciągnęły zobowiązania we frankach szwajcarskich szacuje się na około 600 tyś. Oczywiście, największy problem umocnienie kursu franka stanowi dla osób, które zaciągały kredyty w latach 2006 – 2008, bowiem pomijając oczywiście realny wzrost zobowiązania, wzrosły dla tych osób raty kredytu.
Przede wszystkim podkreślić trzeba, że większość kredytów zaciągniętych w tej walucie dotyczy kredytów hipotecznych, zaciąganych na okres wielu lat. Kredyty te były chętnie brane przez kredytobiorców i jeszcze chętniej udzielane przez banki. Rata porównywalnego kredytu była niższa w przypadku kredytów we frankach szwajcarskich. Niższa rata implikowała oczywiście wyższą zdolność kredytową dla potencjalnych kredytobiorców.
Oczywiście obecne umocnienie kursu franka powoduje, że osoby te płacą więcej, jednakże trzeba mieć na względzie, że zaciągnięte zobowiązania mają charakter długoterminowy. Od połowy 2008 roku czyli od kulminacyjnego momentu ostatniego kryzysu możemy zaobserwować silny trend aprecjacyjny franka szwajcarskiego względem naszej waluty krajowej. Oczywiście każdy trend kiedyś się odwraca i nie wykluczone, że dobre dni dla osób posiadających zadłużenie w szwajcarskiej walucie jeszcze nadejdą. Wielu ekonomistów jest zdania, do którego ja również się przychylam, że należy zaciągać zobowiązania w takiej walucie, w jakiej się zarabia, bowiem ryzyko kursowe powoduje sytuacje, które mogą nam sprawić trudności ze spłatą kredytu, co dotyka obecnie wielu osób.
Co jednak w sytuacji, gdy mamy zaciągnięty kredyt we frankach szwajcarskich i jednocześnie trudności z jego spłatą?
Do napisania tego artykułu skłoniły mnie wypowiedzi pojawiające się w przestrzeni publicznej, mające stanowić remedium na obecne kłopoty, zachęcające kredytobiorców zarówno do składania pozwów przeciwko bankom jak i do składania zawiadomień do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez banki.
W moim przekonaniu składanie zawiadomień do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez szeroko tak to nazwijmy przedstawicieli banków, w tym ich zarządy jest całkowicie bezzasadne. Na czym bowiem miały polegać oszustwa banków, na zaproponowaniu umowy kredytu w walucie obcej, z warunkami której kredytobiorca się zapoznał i którą dobrowolnie podpisał?, a pamiętać trzeba, żeby w ogóle możliwe było skazanie za przestępstwo oszustwa, trzeba udowodnić zamiar dokonania przestępstwa. W moim głębokim przekonaniu jest to niecelowe. O ile zrozumiała jest determinacja osób poszukujących ochrony swoich interesów, to głosy zachęcające do tego typu działań uznać należy za niewłaściwe.
Na marginesie zaznaczyć trzeba też, że ze strony polityków pojawiły się propozycje, by na poziomie legislacyjnym pomóc osobom z kredytami we frankach, jednak w mojej ocenie są to w większości propozycje populistyczne, wykraczające albo poza możliwości budżetu państwa albo też wykraczające daleko poza zasady sprawiedliwości społecznej i równości wobec prawa. Wydaje się jednak przede wszystkim, że ze strony rządzących brak jest woli szukania rozwiązań, które w sposób realny pomogły osobom, które mają problem spowodowany wzrostem kursu waluty. Pamiętać jednak również trzeba, że wśród pewnie ogromnej większości Polaków, rodzin, które zaciągnęły kredyt na niewielkie mieszkanie, które ma zaspokajać ich potrzeby mieszkaniowe, jest też rzesza osób, które zaciągnęły kredyty hipoteczne we frankach na domy czy kolejne mieszkania. Pytanie czy wszyscy Ci kredytobiorcy winni być objęci ewentualną pomocą Państwa w sytuacji, bezmiaru potrzeb i niedostatków, biedy w naszym kraju.
W przestrzeni publicznej pojawiają się także głosy zachęcające osoby posiadające kredyty we frankach do składania pozwów do sądów, jako najskuteczniejszej i najszybszej drogi do ochrony swoich interesów. Zgłaszanych pomysłów jest wiele, te najpopularniejsze to zgłoszenie żądania w oparciu o przepis art. 3571 par. 1 k.c., zgodnie z którym jeżeli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidywały przy zawarciu umowy, sąd może po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy. Należy jednakże mieć na względzie, że dotychczasowe orzecznictwo opowiada się przeciwko możliwości zastosowania wskazanego przepisu do zobowiązań pieniężnych (tak SN z 25.02.2004 r., II CK 493/02 czy też Sąd Apelacyjny w Warszawie z 11.03.2004 r., sygn. akt I ACa 1181/2003). Jednakże odnosząc się wyłącznie do przesłanek wskazanego przepisu, by go zastosować musi wystąpić co najmniej:
1. Nadzwyczajna zmiana stosunków,
2. Nadmierna trudność w spełnieniu świadczenia lub groźba rażącej straty dla jednej ze stron,
3. Związek przyczynowy występujący pomiędzy zmianą stosunków a trudnościami w wykonaniu zobowiązania czy groźba straty,
4. Nieprzewidzenie przez strony przy zawarciu umowy wypływu zmiany stosunków na wykonanie zobowiązania.
Kwestią otwartą oczywiście pozostaje dowodzenie, czy doszło do nadzwyczajnej zmiany stosunków albo też iż strony nie przewidziały przy zawarciu umowy wpływu zmiany stosunków na wykonanie zobowiązania. Mając na względzie konstrukcję umów kredytowych, w szczególności zawieranych w obcej walucie, trudno będzie udowodnić, że zmiana kursu, do jakiej obecnie doszło jest nadzwyczajna bądź też strony przy zawieraniu umowy nie uwzględniły wpływu zmiany kursu na wykonanie zobowiązania, zwłaszcza, że wiele banków w treści umowy bądź w osobnym oświadczeniu przedkładało Kredytobiorcom informację co do ryzyka kursowego i konsekwencji z tym związanych. Jak stwierdził Sąd Najwyższy w orzeczeniu z dnia 18.05.2006 r., sygn. akt IV CSK 8/2005 klauzula rebus sic stantibus jest instytucją o charakterze wyjątkowym. Zmiana stosunków uzasadniająca jej zastosowanie jest zmianą wyjątkową, normalnie niespotykaną. Wskazać jednak trzeba, że w przeszłości dochodziło do podobnych wahań kursowych, co powoduje, że ta argumentacja mogłaby nie znaleźć uznania sądu. Istotną również kwestią jest trwałość zaistniałej zmiany okoliczności, a nie jednorazowa incydentalna zmiana okoliczności. W tym wypadku brak jest przesłanek do jednoznacznych sądów, iż obecny kurs zawsze będzie miał tendencję zwyżkową, złoty będzie się osłabiał, a przede wszystkim, że polityka Banku Centralnego Szwajcarii nie ulegnie za jakiś czas zmianie w zakresie obrony kursu własnej waluty. Nie budzi także wątpliwości, że następstwem nadzwyczajnej zmiany stosunków musi być nadmierna trudność świadczenia lub zagrożenie rażąco stratą. Zagrożenie „rażącą stratą” to jak stwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 6 grudnia 2006 r., sygn. akt IV CSK 290/06 zagrożenie stratą ponad przeciętną, nieobjętą typowym ryzykiem gospodarczym.
Jednakże czy można przewidywalność nadzwyczajnej zmiany stosunków utożsamiać z przewidywalnością jej skutków. Jak stwierdził Sąd Najwyższy postanowieniem z dnia 19 maja 2006 r., sygn. akt III CZP 118/2005, „…przewidywalność nadzwyczajnej zmiany stosunków jest utożsamiana z przewidywalnością jej skutków podczas gdy są to dwie odrębne kategorie faktów pozostających ze sobą w związku, lecz nie zawsze występujących w parze. Sądy, badając wystąpienie przesłanki braku „możliwości przewidzenia”, powinny koncentrować się nie tylko na tym, czy możliwa była do przewidzenia sama nadzwyczajna zmiana stosunków, lecz przede wszystkim na tym, czy możliwy do przewidzenia był wpływ, jaki nadzwyczajna zmiana stosunków wywarła na konkretne zobowiązanie”.
Nie ulega wątpliwości, że strony zawierające umowę muszą ponieść „zwykłe ryzyko kontraktowe”, jakie wiąże się ze stałymi normalnymi zmianami zachodzącymi w stosunkach społeczno-gospodarczych. Przepis art. 3571 k.c. ma zatem zastosowanie wówczas, gdy pewne zjawiska wywołują taką zmianę stosunków, która nie mieści się już w granicach owego zwykłego ryzyka.
Należy także wskazać, że brak jest podstaw do formułowania roszczenia na podstawie przepisu art. 3581 par. 3 k.c. Zgodnie z tym przepisem w razie istotnej zmiany siły nabywczej pieniądza po powstaniu zobowiązania, sąd może po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, zmienić wysokość lub sposób spełnienia świadczenia pieniężnego, chociażby były ustalone w orzeczeniu lub umowie. Jednakże waloryzacja sądowa nie ma zastosowania do kredytów bankowych oraz kwot zdeponowanych na rachunkach bankowych, a także do kredytów i pożyczek o charakterze socjalnym (art. 13 ustawy z dnia 28 lipca 1990 r. o zmianie ustawy – kodeks cywilny, Dz.U.1990, Nr 55, poz. 321).
Mając na względzie złożoność problemu, a także fakt, że nagły wzrost kursu franka dotyczy przede wszystkim zobowiązań długoterminowych, należy moim zdaniem wstrzymać się z podejmowaniem radykalnych działań, a przede wszystkim podejmować próby rozmów z bankami celem ustalenia nowych warunków spłaty, czy to wydłużając okres kredytowania, bądź też zawieszając spłatę rat kredytu na uzgodniony z bankiem okres.
Oczywiście, abstrahując od wywodów na temat szans powodzenia wygrania w sądzie, wytoczenie powództwa bankowi przy obecnej sytuacji kursowej, tj. ok. 4 zł za 1 franka, mając na względzie czas trwania procesu choćby w jednej instancji, to sąd orzekający może wyrokować w sytuacji, gdzie kurs franka będzie wynosił np. 3 zł, czyli byłby niższy niż wiele umów kredytowych podpisanych w tej walucie, co powodowałoby, że powództwo byłoby bezprzedmiotowe.